Pamiętam dokładnie dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłem pielęgnice z rodzaju Tropheus na żywo. Wcześniej, i owszem, oglądałem je w książkach i w internecie, ale nie zrobiły na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Kolega polecił mi pewien sklep akwarystyczny, w którym wcześniej nie byłem, już nie pamiętam, po co tam poszedłem. Pamiętam jedynie, że pierwsze kroki skierowałem ku akwariom, i od razu wzrok mój przykuły Tropheusy. Aktywnie pływające wzdłuż akwarium, robiły wrażenie, że nie są pokryte łuskami i śluzem, tylko aksamitem. Jedna z ryb nosiła w pysku ikrę… Nie wiem, jak długo tam stałem, ale pewnie długo, bo się spóźniłem na zaplanowane spotkanie. Tak wyglądało moje pierwsze zetknięcie z chorobą zwaną Tropheomanią, niedługo potem na nią zapadłem…
Co to za ryba?…
Pielęgnice z rodzaju Tropheus, zamieszkują kamienistą strefę przybrzeżną jeziora Tanganika wchodzącego w skład systemu jezior Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Taka kamienista strefa, zwana litoralem skalnym, jest najgęściej zamieszkałym środowiskiem jeziora. Tropheus to przykład ryby endemicznej, to znaczy, że naturalnie nie występuje nigdzie indziej na świecie, poza jeziorem Tanganika. W zbiorniku tym, podobnie jak i w innych wielkich jeziorach afrykańskich, doszło do niespotykanego gdziekolwiek indziej rozwoju i zróżnicowania ryb z rodziny pielęgnicowatych. Kilka małych, niepozornych pielęgniczek, które trafiły kiedyś z wodami rzek do jeziora, dały początek ponad dwustu gatunkom ryb, z których kilka zaliczamy do rodzaju Tropheus.
Aktualnie obowiązujący podział taksonomiczny tego rodzaju wyróżnia następujące gatunki: Tropheus moori kasabae, Tropheus moori, Tropheus duboisi, Tropheus brichardi, Tropheus annectens, Tropheus polli. Znamienną cechą tego podziału jest fakt, że jest on obiektem powszechnej krytyki ichtiologów. Ponieważ nie jest to podział idealny, w przeszłości pojawiło się, i wciąż pojawiają się, nowe podziały, każdy pretendujący do miana jedynie słusznego. Mało tego, wielu badaczy kilkakrotnie zmieniało swoje poglądy w ostatnich latach, co zaowocowało ogromnym zamieszaniem i niejednolitością systematyki. Jednakże kilka proponowanych rozwiązań jest wspólnych dla większości badaczy. Istnieje stosunkowo duża zgodność, żeby zaniechać sztucznego podziału między Tropheus polli i Tropheus annectens. Drugą propozycją jest wyodrębnienie z gatunku Tropheus moori odrębnego, który nazwany został tymczasowo Tropheus spec. aff. moori lub też Tropheus moori „Black”. Trzeci postulat to wyłączenie z taksonomii pozycji Tropheus moori kasabae i włączenie go do gatunku Tropheus moori. Czwartą z kolei propozycją, która jednak nie ma już tak wielu zwolenników jak trzy poprzednie, jest wyodrębnienie spośród południowo-zachodniej populacji Tropheus moori nowego gatunku, roboczo nazwanego Tropheus sp. „Red”. Nie jest to jednak powszechnie przyjęty postulat; badania genetyczne, które mogłyby wyjaśnić wiele, spowodowały bodaj jeszcze większe podziały wśród ichtiologów. Tak więc zapewne przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać na jednorodną systematykę pielęgnic z rodzaju Tropheus.
Eksplozja barw…
Gdy po raz pierwszy otarłem się o spór dotyczący taksonomii rodzaju Tropheus, trudno mi było sobie uzmysłowić, gdzie leży jego źródło. Jednak, gdy z czasem moja wiedza o tych rybach poszerzała się, problem stawał się coraz wyraźniejszy. A jest nim ogromna liczba barwnych odmian geograficznych. Dzięki istnieniu w jeziorze naturalnych barier, którymi najczęściej są piaszczyste, pozbawione kryjówek przestrzenie, ryby z rodzaju Tropheus zaczęły się różnicować kolorystycznie. Na danym terenie jeden wzorzec barwny stawał się dominującym, i osobniki o innych cechach, z uwagi na swoistą wewnątrzgatunkową selekcję, nie odbywały tarła, czyli nie przekazywały swych cech potomności. Prawdopodobnie taki właśnie mechanizm doprowadził do powstania blisko osiemdziesięciu odmian barwnych w obrębie rodzaju Tropheus, a wciąż odkrywa się nowe.
W hodowli najczęściej spotyka się odmiany gatunków Tropheus moori, Tropheus spec. aff. moori („Black”), oraz Tropheus duboisi. Pierwszy z nich zamieszkuje głównie południowe i południowo-wschodnie rejony jeziora, dwa pozostałe północne i północno-wschodnie.
Największą popularnością cieszą się odmiany Tropheus sp. aff. moori (sp. „Black”), które charakteryzuje ciemnobrązowa, lub nawet czarna barwa ciała, z jaskrawym pasem, którego kolor zależnie od odmiany może być jaskrawo żółty (np. „Kiriza”) pomarańczowo-żółty przechodzący w czerwono-żółty (np. „Mboko” lub „Rutanga”, do czerwonego („Bemba”), nie wyłączając barwy kości słoniowej (np. „Kifumbwe” lub „Banza”). Pasy barwne, w zależności od odmiany, mogą charakteryzować się zmienną szerokością i stopniem ostrości granic. Wyjątek stanowi pod tym względem, również popularna, odmiana Bulu Point, która zamiast poprzecznego pasa, posiada po dwie symetrycznie rozmieszone po bokach ciała plamy, o barwie od łamanego żółcią pomarańczu do głębokiej czerwieni.
Równie popularne, i równie ciekawe są ryby gatunku Tropheus duboisi. Niezwykłe ubarwienie wykazują osobniki młode. Maluchy wszystkich odmian barwnych na czarnym tle nakrapiane są białymi kropkami. Jedynie sposób ich ułożenia umożliwia identyfikacje odmiany barwnej. Osobniki dorosłe mają niebieską głowę oraz biały, lub kremowy, różnej szerokości pionowy pas na bokach ciała.
Najbardziej zróżnicowane kolorystycznie są ryby gatunku Tropheus moori. Nie sposób jest krótko opisać wszystkich ich odmian. Najpopularniejsze odmiany barwne T. moori to „Kasanga”, zwana popularnie „Red Rainbow” (czerwona tęcza), odmiany „Moliro”, „Chimba”, „Chipimbi”, u których dominuje kolor czerwony, i wiele innych. W obrębie Tropheus moori odkrywane są coraz to nowe odmiany, głównie na terenie Tanzanii (wschodni brzeg jeziora). Ryby pozostałych gatunków są, z małymi wyjątkami, mniej jaskrawo ubarwione, ale i tu można znaleźć ulubienice wielu akwarystów. Wśród wszystkich znanych już odmian barwnych występujących w obrębie wymienionych gatunków, znaleźć można niemal wszystkie możliwe kombinacje barw. We wszystkich odmianach jednak młode osobniki dość istotnie różnią się ubarwieniem od postaci dorosłych, zarówno barwą jak i deseniem.
Przykład bogactwa barw u ryb rodzaju Tropheus: po lewej T. sp. black „Mboko”, po prawej T. moori „Lufubu” |
Nie tylko kolor Tropheus przyciąga uwagę obserwatora, niezwykła jest również ich fizjonomia. Ryby z tego rodzaju charakteryzuje krępa, bocznie spłaszczona budowa ciała. Głowa masywna, z bardzo charakterystycznym profilem, który czasem porównywany jest do rzymskiego nosa, i dolnym otworem gębowym. Drobne zęby są bardzo przydatnym narzędziem do wyskubywania glonów ze skał. Długa płetwa grzbietowa ciągnie się wzdłuż całego grzbietu. U odmian południowych jest ona szczególnie jaskrawo i bogato zdobiona, podobnie, jak płetwa odbytowa. Tropheus w postawie imponującej rozpościera wszystkie płetwy, wówczas w pełni można podziwiać bogatą kolorystykę tych ryb. Na szczęście czynią to dość często, bo drobne utarczki są stałym elementem ich codzienności. Tropheus dorasta 12-14 cm długości, w handlu zwykle spotyka się młode osobniki 3-4 cm. Dojrzałość płciową osiągają zwykle po przekroczeniu ok. 6 cm długości.
Pan, czy Pani…
I tu zaczyna się problem, rozróżnienie płci u tych ryb to duża sztuka. W ogromnej większości niemal zupełnie brak dymorfizmu płciowego. Jedynym pewnym dowodem, że dana ryba jest samicą, jest fakt noszenia przez nią ikry w jamie gębowej. Stosunkowo trafnie, przy odpowiedniej wprawie, można określić płeć po wielkości i kształcie brodawki płciowej. Cechy drugorzędowe są słabo zaznaczone, i nie mogą być pewnym wyróżnikiem płci. Według nich samice mają nieco bardziej tępo zakończony pysk a płetwy brzuszne są relatywnie krótsze.
Zdjęcie przedstawia różnice morfologiczne pomiędzy samcem, a samicą
|
Doświadczeni hodowcy, w przypadku niektórych odmian T. moori, są w stanie określić płeć ryby również na podstawie wzoru ubarwienia. Samce wcześniej od samic „gubią” swój młodzieńczy deseń. Ale jedynie u Tropheus annectens i Tropheus polli rozróżnienie płci na podstawie drugorzędowych cech płciowych jest sprawą stosunkowo prostą. Inny sposób, którym jest obserwacja zachowania ryb w zbiorniku, nie może być pewnym sposobem rozróżnienia płci Tropheus, zdarza się bowiem, i to wcale nierzadko, że w młodym stadzie przez długi czas dominującym osobnikiem jest samica, zachowuje się ona wówczas dokładnie jak samiec – przywódca stada. Po pewnym czasie dopiero okazuje się ze ów samiec jest doskonałą matką.
Królowie i poddani…
Pomimo, że ryby z rodzaju Tropheus mają niezwykle bogatą i różnorodną kolorystykę, to chyba najważniejszym powodem, dla którego są tak chętnie hodowane, jest ich niezwykłe zachowanie, związane zarówno ze sposobem rozrodu jak i skomplikowaną hierarchią w stadzie. Jakkolwiek wszelkie próby standaryzacji zachowań tych pielęgnic w akwarium, z założenia są nieakceptowalne, możliwe jest przedstawienie naturalnego ogólnego wzorca zachowań.
Jest to ryba stadna. W naturze obserwować można żerujące stada o liczebności od kilkudziesięciu w przypadku odmian północnych, do kilkuset osobników w przypadku południowych odmian T. moori. W ich skład wchodzą głównie samice i młode samce będące pod „opieka” dominującego samca. To właśnie dorosłe samce wykazują nie tylko silny, ale również trwały terytorializm. Czasem jednak obserwować można migracje całych populacji. Przemieszczanie się takich stad, dokonuje się jedynie lokalnie, tj. w obrębie rejonu występowania danej odmiany geograficznej.
W porównaniu, Tropheus duboisi są prawdziwymi łazikami. O ile na głębokościach gdzie spotykamy Tropheus moori, ilość porastających kamienie glonów jest wystarczająca do przeżycia dość dużych populacji, to na głębokościach powyżej 7 metrów ich ilość zmniejsza się gwałtownie. Dodatkowo zwiększa się ilość osadów, które je pokrywają. Dlatego też Tropheus duboisi, który te głębokości zamieszkuje, zmuszony jest do odbywania wędrówek w poszukiwaniu pożywienia. Gdy jednak wędrująca, zazwyczaj niewielka grupa, lub niekiedy pojedynczy osobnik, odnajdzie odpowiadające mu miejsce, natychmiast się na nim osiedla. Taki koczowniczy tryb życia jest wyjątkiem wśród rodzaju Tropheus. Pozostałe gatunki tj. Tropheus brichardi, Tropheus annectens i Tropheus polli wykazują niezwykle silny i trwały terytorializm. W oparciu o te wskazówki postawić należałoby tezę, iż wszystkie gatunki należące do rodzaju Tropheus należy trzymać w większych grupach, a jedynie w przypadku T. duboisi, pozwolić sobie można na mniej liczebne stada. Ma to ważne, praktyczne przełożenie na warunki, jakie powinniśmy rybom zapewnić w akwarium.
Dmuchawce, latawce, wiatr…
Tropheus jest pielęgnicą haremową. Oznacza to, że jeden samiec jest ojcem narybku pochodzącego od wielu samic. Choć z punktu widzenia samca wydaje się to być korzystne, jako że przekazuje on swoje geny licznemu potomstwu, to wiąże się z pewnymi obowiązkami. Jednym z nich jest utrzymywanie własnego rewiru, co praktycznie zawsze wiąże się z walkami miedzy samcami.
Tarło ryb z rodzaju Tropheus to niezapomniane widowisko. Ryby te są gębaczami (pyszczakami), co oznacza, że ikrę, a następnie narybek, inkubują w pysku. Samce są bardzo aktywne. Codziennie, niezmordowanie bronią swych rewirów, nierzadko wdając się w groźnie wyglądające bijatyki. W przerwach między samczymi rozgrywkami obserwować można pokazy adresowane do samic. Większość samic ignoruje zaloty samców, z wyjątkiem tych, które gotowe są do odbycia tarła. Te dają się wabić miękkim falowaniem ciała samca do wnętrza jego rewiru. W tym początkowym okresie obserwować można tańce, które przypominają odbywanie tarła. Jednak należy uzbroić się w cierpliwość, gdyż dopiero po kilku – kilkunastu dniach takich zalotów odbywa się właściwe tarło. Polega na obracaniu się partnerów w ten sposób, ze ich pyski znajdują się w pobliżu otworu płciowego partnera. Samica, lekko potrącana przez samca, składa jedno, dwa, rzadko więcej ziaren ikry w jednym cyklu, po czym natychmiast bierze je do pyska, i ustawia się prostopadle do partnera, lekko trącając go w płetwę odbytową. Wówczas dopiero dochodzi do zapłodnienia. Cykl ten powtarzany jest wielokrotnie, aż samica złoży cały, aczkolwiek niewielki zapas ikry. Początkowo jest to kilka – kilkanaście ziaren. Najpłodniejsze samice składają nieco ponad 20 jaj. To wybitnie mało w porównaniu z rybami składającymi ikrę na podłożu, lub w toni wodnej. Lecz jest to bardzo charakterystyczne dla pyszczaków. Należy zaznaczyć, że pierwsze tarła z reguły są nieudane, i kończą się połknięciem jaj.
Ikra jest duża, o średnicy nawet do 5 mm, nosząca ją samica ma wyraźnie uwypuklone podgardle i lekko rozchylone skrzela. Po kilku dniach wykluwa się narybek, który jednak pozostaje w pysku przez około 3-4 tygodni. W tym czasie samiec traci zainteresowanie samicą, a ta zwykle ukrywa się wśród skał. Niezwykle rzadko uczestniczy w jakichkolwiek potyczkach, i również wydaje się być oszczędzana przez resztę stada. Przez ten cały okres samica niemal nie pobiera pokarmu. Jednak już w 3 tygodniu zauważalne jest jej sporadyczne żerowanie. Obiektem jej zainteresowań są głownie drobniutkie nitkowate glony, z których oskubuje elementy dekoracji. W czwartym tygodniu skusić się również może na drobiny pokarmu, które zazwyczaj ignorowane są przez żerujące stado. Dokarmia w ten sposób zarówno siebie jak i młody narybek, który praktycznie w całości wchłonął już woreczek żółtkowy. Niewiele jednak z tego, co złapie, przedostanie się przez sito głodnych małych pyszczków do jej żołądka. Z tego powodu po wypuszczeniu młodych, samica jest skrajnie wychudzona. Jednak zaległości nadrabia na tyle szybko, że zdarza się, iż ta sama ryba do kolejnego tarła podejdzie już po upływie kilku tygodni.
Młodzież zaraz po wypuszczeniu szybko chowa się pomiędzy skałami, bywa, że hodowca przez kilka lub kilkanaście dni nie widzi narybku. Dopiero później stają się śmielsze, i coraz częściej korzystają z okruszków ze stołu dorosłych. Po kilku tygodniach zaczynają się bójki pomiędzy nimi. Dorosłe ryby nie interesują się narybkiem, i nie stanowią dla niego żadnego zagrożenia.
po prawej młody Tropheus moori „Kasanga” w postawie imponującej, po lewej Tropheus sp. black „Mboko” |
Wielka mała rybka…
Tropheusy, z uwagi na opisane wcześniej zależności hierarchiczne, wykazują się dość dużą wewnątrzgatunkową agresją. Z tym problemem będziemy się zmagać wielokrotnie, gdy zdecydujemy się na zakup tych ryb. Istnieją dwie odmienne szkoły radzenia sobie z jakże uciążliwym dla akwarysty usposobieniem tej niewielkiej rybki z wielkim charakterem.
Pierwsza z nich nazywana jest w literaturze „controlled overcrowding”, co tłumaczyć można jako „kontrolowane przerybienie”. Idea tej metody sprowadza się do dwóch założeń. Pierwsze z nich mówi, że gdy liczba potencjalnych agresorów znacznie przekracza możliwości utworzenia odrębnych rewirów, ryby staja się bardziej tolerancyjne. Drugie zakłada, że gdy wprowadzone zostanie dostateczne zagęszczenie obsady zbiornika, potencjalny agresor nie będzie miał możliwości skupić swej agresji na jednym celu, co spowoduje jej rozproszenie na większą liczbę osobników, a tym samym złagodzi jej skutki. I mimo, że założenia te często się sprawdzają, nie odbywa się to bez problemów. Pamiętać należy, że to właśnie przerybienie jest jedną z głównych przyczyn niepowodzeń początkujących akwarystów. Dzieje się tak, dlatego iż kontrolowanie tak zbudowanego biosystemu wymaga sporego doświadczenia związanego m.in. ze znajomością przebiegu szeregu zjawisk fizykochemicznych i biochemicznych, które zachodzą w każdym zbiorniku wodnym. I to od naszych działań zależy, czy procesy te przebiegać będą prawidłowo. A pielęgnice jeziora Tanganika są szczególnie wrażliwe na zakłócenie tej delikatnej równowagi.
Zaletami tej metody są duże walory dekoracyjne zbiornika. Gęsta obsada żywo usposobionych i kolorowych ryb przykuwa uwagę obserwatora. Eliminuje jednak cały szereg ciekawych zachowań, które rozmywają się w przerybionym akwarium. Osłabiony osobnik w takim zbiorniku nie będzie miał możliwości ukrycia się przed potencjalnym agresorem. Inkubująca samica również może mieć problem z „donoszeniem” potomstwa. Mieszkańcy takiego akwarium poddani są działaniu stresu towarzyszącemu okresowej podmianie wody znacznie częściej, niż w przypadku zbiornika z mniej liczną obsadą.
Taka właśnie ograniczona liczebnie obsada akwarium, to idea drugiej szkoły radzenia sobie z agresja. Precyzyjniejsze jednak byłoby stwierdzenie, że zakładamy znacznie większy zbiornik dla niewiele mniejszej obsady. Dopuszczamy w ten sposób do podziału akwarium na rewiry, zaspokajając tym samym terytorialny instynkt potencjalnych agresorów. Dotyczy to oczywiście samców, które pilnie strzec będą swego kawałka dna. Samice w zbiorniku są zwykle traktowane tolerancyjnie, tak samo osobniki młode. Bodaj najważniejsza różnica dwóch szkół polega na tym, że w większym zbiorniku znacznie łatwiej jest utrzymać równowagę fizyko-chemiczną, a zatem można zmniejszyć częstotliwość okresowych podmian wody. Akwarium takie może jednak wydawać się mniej atrakcyjne dla przeciętnego obserwatora. Dla akwarysty z żyłka przyrodnika natomiast, stanowić będzie bogate źródło informacji o zachowaniach tych ciekawych ryb.
W żadnym jednak razie nie można mieć pewności, że nasi podopieczni nie sprawia nam niemiłej niespodzianki. Zdarzają się bowiem przypadki, że w przerybionym zbiorniku jeden dominujący osobnik systematycznie redukuje jego obsadę. Zdarza się również, że w ogromnym zbiorniku dominujący samiec zajmuje jego całą powierzchnię, jako swój rewir, a pozostałe ryby poddawane są jego ciągłym atakom. Jakkolwiek przypadki takie mają miejsce dość rzadko, należy je zawsze brać pod uwagę. Trzeba pamiętać, że znacznie prościej jest przejść ze zbiornika utrzymanego w konwencji minimalnego zagęszczenia do zbiornika opartego na zasadzie „controlled overcrowding”. Odwrotna droga jest zazwyczaj trudniejsza do realizacji przy utrzymaniu odpowiednio liczebnego stada. Stado to nie powinno być mniejsze niż 10-12 sztuk, a im większe, tym korzystniej. Zdecydowanie nie należy hodować tych ryb w parach. Korzystne jest trzymanie w zbiorniku 3-4 razy więcej samic, niż samców.
Dodawanie nowych ryb do stada, oraz okresowe usuwanie ich z grupy należy robić bardzo ostrożnie, gdyż w każdej sytuacji dochodzi do zaburzenia ustalonej hierarchii. Niejednokrotnie bywa tak, że ryba czasowo izolowana, np. z powodu choroby, po ponownym wpuszczeniu do głównego zbiornika nie jest akceptowana przez resztę stada. W miarę bezpiecznie natomiast można dodawać do grupy osobniki wyraźnie mniejsze, gdyż nie stanowią one dla aktualnych przywódców zagrożenia. Jeżeli jednak zachodzi sytuacja, gdy musimy dodać z jakiegoś powodu nowe ryby, korzystnie jest przebudować wystrój akwarium. Wówczas burzymy dotychczasowe granice rewirów, i ustalanie terytoriów rozpoczyna się na nowo.
Akwarium, woda, i nie tylko…
Gdy przyjmiemy że nasze stado liczyć będzie minimum 12 osobników, które osiągną rozmiar około 12 cm, łatwo przewidzieć, że będzie ono wymagać raczej dużego zbiornika. Wielkość akwarium w tym przypadku określana jest przez powierzchnie jego dna, zaleca się zbiornik o wymiarach 150×50 cm, lub więcej, z tym, że najważniejszym parametrem jest długość akwarium, gdyż to właśnie on wyznacza ilość potencjalnych terytoriów. Wysokość zbiornika nie jest tak istotna, 40 cm zwykle jest wystarczające. Powinniśmy również zapewnić wydajną filtrację biologiczną, gdyż ryby te wykazują szczególnie dużą wrażliwość na podwyższone stężenie związków azotu. Rolę filtrów biologicznych dobrze spełniają zewnętrzne filtry kanistrowe. Dobrze jest zaopatrzyć się w filtr „nadwymiarowy” w stosunku do objętości posiadanego zbiornika. Oprócz filtracji biologicznej, sporo problemów przysparza utrzymanie odpowiedniej klarowności wody. Tropheus to ryby ruchliwe, czasem lubią grzebać w podłożu, przy potyczkach zdarza się, że z dna podnoszą się duże ilości zanieczyszczeń, więc również należy pomyśleć nad mocnym filtrem wewnętrznym zapewniającym stały ruch wody.
Warunki chemiczne wody w jeziorze Tanganika są dość specyficzne, i w przypadku ryb Tropheus powinny być również przestrzegane w akwarium. Najważniejszym parametrem jest odczyn pH wody. Ryby najlepiej czują się w przedziale pH 8,0 – 9,0, a w żadnym przypadku pH nie powinno być niższe, niż 7,5. Mniej istotnym parametrem, na który jednak również warto zwrócić uwagę, jest twardość wody. Przyjęło się mówić, że woda w jeziorze Tanganika jest twarda, ale nie do końca jest to prawdą. Jeżeli byśmy dokonali pomiarów twardości tej wody powszechnie dostępnymi odczynnikami, paradoksalnie twardość węglanowa wyszła by nam wyższa, niż twardość ogólna, co przeczy zasadzie, że na twardość ogólną składa się twardość węglanowa i niewęglanowa. Wynika to z tego, że w jeziorze jest wybitnie duże stężenie węglanów i wodorowęglanów sodu i potasu, gdy tymczasem pojęcie twardości dotyczy jonów dwuwartościowych, głównie wapnia i magnezu. Popularne odczynniki na twardość węglanową mierzą po prostu stężenie wszystkich węglanów, zarówno wapniowych i magnezowych, jak i sodowych i potasowych, co prowadzi do zafałszowania w górę tego pomiaru. Niemniej jednak, pamiętając o tej niedogodności, możemy tych odczynników użyć do kontroli twardości wody, przy czym idealna twardość ogólna wynosi 8-11°n (stopni niemieckich), a „twardość węglanowa” 16-18°n. Jednak nie jest to na tyle istotny parametr, żeby restrykcyjnie go przestrzegać, ale daje nam praktyczną wskazówkę, jak najlepiej dostosować twardość i pH wody do warunków panujących w jeziorze Tanganika. Dodatek sody oczyszczonej (wodorowęglan sodu, NaHCO3), spowoduje podniesienie zarówno „twardości węglanowej”, jak i pH, a związek ten występuje właśnie w znacznych ilościach w jeziorze Tanganika. Dostępne na rynku są również specjalne preparaty akwarystyczne do zwiększania pH, oparte głównie na wodorowęglanie sodu. Znaczna ilość rozpuszczonych soli umożliwi nam uzyskanie istotnej dla rozwoju ikry odpowiedniej wartości przewodności elektrolitycznej wody. W jeziorze wynosi ona około 600-620 mikrosimensów.
Przedział temperatur, w których hoduje się ryby z rodzaju Tropheus to 25-29°C. Należy uważać, żeby temperatura 29°C nie była długotrwale przekroczona, ryby z jeziora Tanganika źle znoszą wysokie temperatury. Temperatura wody tuż powyżej 25°C zmniejsza agresję, ale też hamuje nieco wzrost młodych ryb, temperatura zbliżona z kolei do 29°C nasila wyraźnie agresję, ale też sprzyja odbyciu godów. W przypadku niektórych chorób, np. ichtioftiriozy, powszechnie zaleca się podwyższyć temperaturę do 32°C; w przypadku Tropheus nie należy tego robić, ryzykujemy bowiem znacznie poważniejszymi komplikacjami, niż sam kulorzęsek.
Jedną z takich komplikacji może być niezmiernie groźna choroba charakterystyczna dla Tropheusa, mianowicie „bloat”. W języku angielskim oznacza to „rozdęcie”, bowiem w zaawansowanym stadium choroby właśnie dochodzi do rozdęcia ryb, i o ile nie podejmie się natychmiast leczenia, nieuchronnie prowadzi do zgonu. Choroba ta jest prawdziwym przekleństwem hodowców tych ryb. Najczęstszą przyczyną są błędy żywieniowe, a zwłaszcza żywienie ochotką, czy rurecznikiem, ale chorobę może wywołać niemal każdy niekorzystny czynnik środowiskowy. Etiologia i patogeneza choroby nie jest poznana, chociaż istnieje teoria, że na pierwotne zakażenie pasożytem jelitowym, nakładają się wtórne zakażenia różnego rodzaju. Najbardziej stałe są objawy „brzuszne” – właśnie rozdęcie i wydalanie białawych, ciągnących się odchodów. Ten drugi objaw zwykle wyprzedza rozdęcie, i powinien być sygnałem do rozpoczęcia leczenia. Poza tym występuje cała gama objawów niecharakterystycznych, jak ocieranie ryb, zmiana ubarwienia, kiwanie się na boki. Przyjęło się, że najskuteczniejsze leczenie to połączenie Metronidazolu (1g/100 litrów wody) i leków zawierających nifurpirinol, np. Aquafuran, czy Sera Bactopur Direct (2 g/100 litrów wody). W Stanach Zjednoczonych „bloat” leczy się preparatem złożonym o nazwie „Clout”, jednak jest on w zasadzie niedostępny w Europie. Choroba nieleczona najczęściej prowadzi do śmierci. Czasami przebieg jest bardzo gwałtowny i o powodzeniu leczenia decydują nawet godziny.
Spirulina „á la Tanganyika”…
Jak wspomniano, najczęstszą przyczyną „bloat” są błędy żywieniowe. Tropheus to ryby wybitnie roślinożerne, w naturze odżywiają się glonami porastającymi skaliste brzegi jeziora Tanganika, oraz mikroorganizmami zamieszkującymi te glony. Z niemieckiego ten konglomerat pokarmowy przyjęło nazywać się „aufwuchs”. W akwarium należy naśladować naturalne zwyczaje żywieniowe Tropheus, a więc podstawą żywienia powinny być pokarmy roślinne. W handlu jest spory wybór suchych preparatów opartych na spirulinie, i one są polecane jako najodpowiedniejsze dla tych ryb. Często pokarmy te wzbogacane są białkiem zwierzęcym – krewetek, lub ryb, w odpowiednich proporcjach dla glonożerców, zapewniają podobny skład pokarmu, jaki ma „aufwuchs”. Hodowcy od czasu do czasu urozmaicają dietę żywymi larwami solowca, czy mrożonym oczlikiem. Jest to dopuszczalne, jednak należy pamiętać, że ten sposób karmienia ma charakter uzupełniający, i stosowany może być nie częściej, niż dwa razy w tygodniu. Zauważalny jest pozytywny wpływ tak uzupełnianej diety na płodność Tropheus. Podawanie natomiast żywej, lub mrożonej ochotki, rurecznika, serca wołowego, czy innych pokarmów wysokobiałkowych, w tym gotowych pokarmów suchych, zwykle prowadzi do rozwinięcia się „bloat”. Znane są przypadki hodowców karmiących Tropheusy ochotką, i w ten sposób zwiększają zarówno częstotliwość tareł, jak i liczebność wylęgu. Okupują to jednak zgonami części ryb, które wliczane są w koszty hodowli. Autorzy tego artykułu jednoznacznie uznają tego typu praktyki za nieetyczne.
Niektórzy akwaryści zalecają również karmienie Tropheusa liśćmi sałaty, lub szpinaku. Zanim jednak zdecydujemy się na ten pokarm, należy się upewnić, czy rośliny te nie rosły w pobliżu drogi, lub zakładów przemysłowych, mają bowiem to do siebie, że ich liście gromadzą różne toksyczne substancje, np. azotyny, które mogą również wywołać „bloat”.
Oprócz doboru pokarmu również ważna jest częstotliwość karmienia. W naturalnym środowisku Tropheus spędza praktycznie cały dzień na skubaniu glonów, z małymi przerwami na potyczki z innymi Tropheusami. Z tego płynie wskazówka, jak należy karmić ryby: jak najczęściej, w jak najmniejszych ilościach, zwykle 4-6 razy dziennie. Ponieważ z wielu względów taka częstotliwość „ręcznego” karmienia nie wchodzi w grę, warto zaopatrzyć się w karmnik automatyczny. Tropheusy, nawet duże, preferują pokarm stosunkowo rozdrobniony. Najlepsze są płatki, które przed podaniem wystarczy rozkruszyć w palcach. Granulat natomiast należy uprzednio namoczyć, a nawet rozdrobnić, jeżeli zachodzi taka potrzeba.
Towarzystwo dla Tropheusa…
Najodpowiedniejszymi rybami towarzyszącymi dla Tropheus są… Tropheus tej samej odmiany. Oznacza to akwarium jednogatunkowe, a wręcz „jednoodmianowe”. Jeżeli jednak decydujemy się na mieszaną obsadę, to lepszym rozwiązaniem jest kompozycja różnych gatunków. Należy unikać łączenia w jednym zbiorniku różnych odmian barwnych jednego gatunku, gdyż doprowadzić to może do niechcianych krzyżówek.
Jeżeli zaś zdecydujemy się na akwarium nie tyle wielogatunkowe, co wielorodzajowe, to najodpowiedniejszymi rybami towarzyszącymi będą ryby potocznie określane jako „pielęgnice babki”. Jest to grupa niewielkich pielęgnic z rodzajów Eretmodus, Spathodus i Tanganicodus, o identycznych, jak Tropheus zwyczajach żywieniowych. W dalszej kolejności wymienia się pozostałe roślinożerne pielęgnice z Tanganiki, np. Petrochromis, Simochromis.
Współmieszkańców tropheusowego zbiornika dobierać należy według klucza preferencji pokarmowych. Choć spotyka się zbiorniki urozmaicone szczelinowcami, czy naskalnikami to jednak nie są wymarzonymi partnerami dla Tropheusów z uwagi na zupełnie odmienne zwyczaje żywieniowe. Nie należy łączyć z Tropheusami ryb delikatnych np. z rodzaju Xenotilapia czy Microdontochromis, lub ryb o długich płetwach np. Ophthalmotilapia, z racji innych upodobań co do dekoracji zbiornika, oraz ze względu na bezpieczeństwo tych ostatnich. Nie powinno się również mieszać Tropheusów z rybami innych biotopów. W grę tu wchodzą zarówno szczególne warunki chemiczne wody jeziora Tanganika, jak i specyficzny system barwnej identyfikacji, który dla pielęgnic wschodnioafrykańskich jezior ma szczególnie istotne znaczenie.
Zanim pojawi się w akwarium pierwszy Tropheus…
… należy solidnie się przygotować do jego hodowli, nie jest to bowiem ryba łatwa, a uchodzi wręcz za problemową, żeby nie powiedzieć trudną. Wielu znanych w świecie hodowców tych ryb otwarcie przyznaje się, że stracili ryby w wyniku „bloat”, również dla obydwu autorów tego artykułów ta choroba nie jest obca. Jednak zdobyta jeszcze przed rozpoczęciem hodowli tych ryb wiedza o nich, pozwoliła nam uniknąć najgorszego, czym jest śmierć podopiecznego. Choć Tropheus jest rybą stawiająca dość duże wymagania hodowcom, obserwacja zachowań, ich hierarchicznych zależności w stadzie, czy pasjonującego sposobu rozrodu, wynagradza z nawiązką trud włożony w stworzenie im jak najlepszych warunków.
Opracowanie
Tomasz K., Marcin M.
Liczba wyświetleń: 50
Fotki poprawić