Aequidens rivulatus – akara pomarańczowopłetwa
i
Aequidens sp. – akara turkusowa
Portrety ryb i dziwna historia ich nazw
Akara pomarańczowopłetwa to interesujący (jak wszystkie!) i jeden z najbarwniejszych gatunków pielęgnic. Bywała nazywana też akarą turkusową, lecz powinniśmy powstrzymać się od tego – wyjaśnię rzecz dalej. Muszę niestety pociągnąć dalej wątek nazw. Miano „pomarańczowopłetwa” nie jest zbyt ścisłe, bowiem otoczka na płetwie ogonowej wraz ze „szlaczkiem” wzdłuż górnej krawędzi płetwy grzbietowej nie zawsze są pomarańczowe; u niektórych okazów są bardziej ogniste, wręcz czerwone, u innych znów żółte, żółtobiałe lub nawet białe. Jest to jednak chwytliwa, dobra do stosowania nazwa a mało jest prawdopodobne, by istniała pokrewna pielęgnica o całkiem pomarańczowych płetwach. Uważano u nas często, że jest to nieopisany gatunek, mylnie określany naukową nazwą Aequidens rivulatus. W tym duchu ja sam pisałem kiedyś w latach 80-tych, w notatce dla Klubu Miłośników Ryb Pielęgnicowatych przy Zarządzie Głównym PZA. Potem zapomniałem i o niej i o tym, że przez krótki czas miałem te ryby. W serwisie akwarystycznym przechowano treść mojej notatki i skorzystam z niej teraz. Akary pomarańczowopłetwe czasem widuje się w sklepach; w kilku książkach już je pokazano. Barwy ich są dość złożone: na jasnobrązowym tle ułożony jest gęsty wzór z czarnych cętek i niebieskiej, miejscami niebieskozielonkawej siatki, łukowate linie i cętki niebieskozielone zdobią brązową głowę, liczne też są na płetwach. W dole głowy, za źrenicą leży pionowy czarny owal (wyraźniejszy u samicy) może on łączyć się z okiem. Nieliczne turkusowe cętki otaczają tę plamkę, mogą i na niej leżeć. Głowa jest skromnie ozdobiona turkusowymi cętkami i łukowatymi liniami; jedna – dwie takie linie biegną zza oka, pod okiem w stronę pyszczka. Ten wzór, wyrazistszy niż u akary błękitnej, występuje już u narybku, który nie ma jeszcze szerokich otoczek płetw. Omówmy owe otoczki, od których wzięła początek polska nazwa gatunku. U dorastającej młodzieży, już parocentymetrowej, i u dorosłych płetwa grzbietowa i ogonowa ozdobione są obwódką, której szerokość i barwy są zależne w pewnym stopniu od stanu fizjologicznego osobnika. Ryby w pełni sił mają obwódkę szerszą i jaskrawszą od słabych, bitych przez inne okazy. Na płetwie grzbietowej obwódka przebiega wzdłuż górnej krawędzi – na ogonowej obejmuje zakończenia promieni. Zawsze czerwieńsza lub ciemniejsza jest jej wewnętrzna krawędź, bliższa ciała. Czarna plama wysoko na boku może być częścią poziomej czarnej smugi (wzór jest u pielęgnic zmienny, podlega nastrojowi). Brązowe tło ma na tułowiu i trzonie ogonowym czerwony odcień, zwłaszcza u samca. Brązowoczerwonawe części łusek tworzą tam równe poziome linie. W świetle padającym od strony widza ryba mieni się, choć oczywiście nie tak, jak neon.
Samce, nawet młode, miewają na czole niewielki guz tłuszczowy, koloru szarokakaowego w ciemniejsze ciapki. Wyrasta on u tych okazów, które panują, dominują nad innymi samcami. Poza tym samca poznajemy po zaostrzonych końcach płetw: grzbietowej i odbytowej i po zaostrzonej brodawce płciowej w okresie godowym – natomiast nie po agresywności, gdyż bardziej wojownicza może być samica, ona też może rozpoczynać zaloty. Samiczka, zwłaszcza w okresie tarła i opiekowania się młodymi, jest poza tym ładniejsza od samca. Czoło ma niższe, dolną połowę ciała czarniawą, w górnej bardzo rozwinięty wspomniany turkusowy połysk. Ryby te do rozmnażania się wybierają i czyszczą kamień lub poziomy liść. Wydaje mnie się, że z reguły obecność widzów nie przeszkadza, choć słyszałem o parze tych ryb, którym w tym okresie trzeba było zasłaniać akwarium, gdyż inaczej ciągle uderzały w szybę, próbując przestraszyć ciekawskich. Akary broniące gniazda przedstawiają wspaniały widok. Młoda samica składa ok. 200 ziarenek ikry. Zaobserwowałem, że gdy ryby po paru tygodniach po raz drugi przystąpiły do tarła, wówczas nie zjadły pozostawionego z nimi narybku z poprzedniego wylęgu, jak to się można było spodziewać, lecz pozwoliły swym dzieciom zjeść narybek a przy następnym tarle – skubać ikrę na kamieniu.
Od razu sądziłem, że w niemieckim Atlasie Akwarystycznym, czyli „Mergusie”, inną rybę pokazano jako A. rivulatus (przynajmniej w 5-tym wydaniu – proszę spojrzeć na stronę 673). Nie chodzi nawet o to, że ta \’mergusowska rivulatus\’ ma wspomniane obwódki płetw cienkie i białe. Ta \’mergusowska\’ jest po prostu inna: z bardzo wysoko sklepionym grzbietem, tak iż nawet koniec płetwy grzbietowej jest na wszystkich zdjęciach wygięty i z łuskami na bokach jasnymi, o ciemnej otoczce – a nie na odwrót. Zdjęcie podobnej ryby zdobi książkę Grzegorza Soszki i moją. Wykonał je śp. Bogusław Ziarko. Bliźniacze zdjęcie pan Bogusław zamieścił w artykule Piotra Korzeniowskiego pt. „Nowy gatunek akary w moim akwarium”, który ukazał się w 6 numerze „Akwarium” z 1980 roku. Zdawało się więc pewne, że pomarańczowopłetwa to nie jest A. rivulatus. Dlatego gdy pokazano pomarańczowopłetwe akary na okładce 4 numeru „Akwarium” z 1989 roku (para podczas tarła na poziomym liściu, a zdjęcie wykonał K. Wiechecki), to podpisano je: Aequidens sp. (tzn. species – gatunek, któryś z nieopisanych naukowo). Tak samo określa swoje ryby p. David Wong, pisząc w roku 1997 (uwaga! pan Wong radzi uważać z tubifeksem, gdyż karmione nim samce padały z objawami rozdęcia [ang. bloat]).
Gdy pojawił się Foto-Indeks Atlasów Akwarystycznych 1 – 5, powitałem go z radością. Miniaturki zdjęć z tomów 1-5, plus skorowidz, paski ze skrótem opisu i nowsze nazewnictwo – to jest coś! Okazało się także, że w niektórych przypadkach nieudany wizerunek zastąpiono lepszym. Natomiast na str. 730 jako Aequidens rivulatus … pokazano tym razem naszą akarę pomarańczowopłetwą! No dobrze, ale może dopiero teraz wydawnictwo Mergus się myli?
Szukając wyjaśnienia tej kwestii, zajrzałem w sklepie zoologicznym Bartka Latosa do książki Schaefera o dużych pielęgnicach Ameryki Płd. i tam znalazłem króciutką prezentację tzw. grupy „Aequidens” rivulatus. Tam właśnie, na str. 39 pokazana jest owa \’dawna rivulatus\’, już bez pełnej nazwy gatunkowej. Pokazano też akarę pomarańczowopłetwą, z nazwą „Aequidens” rivulatus właśnie. Dlaczego użyto cudzysłowu? Otóż badania systematyków trwają i może zmieniona zostanie przynależność rodzajowa omawianych ryb. W odpowiednim tomie „Aqualogu” akarę pomarańczowopłetwą pokazano na str. 24 i 31, z podpisem: Aequidens rivulatus, tę drugą – na str. 32.
Na tym etapie można chyba przerwać poszukiwania. My również uznajmy, że akara zwana potocznie a. pomarańczowopłetwą to Aequidens rivulatus, zaś ta druga, obecnie rzadka to gatunek nieopisany naukowo, jeden z określanych nazwą Aequidens sp. Jeżeli zależy nam na polskim nazywaniu ryb, to proponuję wykorzystać nazwę „turkusowa” właśnie dla tego gatunku. Turkusy są nieprzejrzyste, jasnoniebieskie lub jasnozielononiebieskie; wspomniana akara ma dużo połysku takiej barwy. Niemcy nazywają te dwa gatunki odpowiednio „Goldsaum” i „Silbersaum” – złotobrzega i srebrnobrzega. Po angielsku tę drugą nazywano „green terror”, a obecnie „silverseam”. Obie akary noszą na każdym boku ciemną plamę, obramowaną białawymi pręgami. To żaden ewenement – wiele pielęgnic ma taki oko-podobny ornament. W to miejsce uderza partner podczas utarczki – praktyczne, prawda? Albo w ciemny pas, jeśli brak tego „środka tarczy”.
Aequidens rivulatus zamieszkuje (według Glasera i innych, 1996?) Ekwador, zaś drugi gatunek po sąsiedzku – zachodnie Peru. Akara pomarańczowopłetwa osiąga 30cm długości, a nazwana teraz turkusową – tylko 18cm. Jeżeli chodzi o agresję – w dużym akwarium żadna z tych pielęgnic nie powinna sprawiać kłopotów, mimo że po angielsku ta mniej znana bywa nazywana zielonym terrorem. Piotr Korzeniowski mnożył te ryby w 230-litrowym akwarium, bez usuwania pozostałych.
Piśmiennictwo:
* „Akwarium” 4/ 1989, zdjęcie na okładce.
* Hans A. Baensch i Gero W. Fischer, 1998, Aquarien Atlas Foto Index 1 – 5, Mergus, Melle.
* Ulrich Glaser sen., Frank Schäfer i Wolfgang Glaser, prawdopodobnie 1996, Southamerican Cichlids III, Aqualog.
* Piotr Korzeniowski, Nowy gatunek akary w moim akwarium, „Akwarium” 6/ 1980, str. 184-186.
* Rüdiger Riehl i Hans A. Baensch, 1985, Aquarien Atlas, wydanie 5-te, Mergus, Melle.
* Claus Schaefer, 1999, Ratgeber. Südamerikanische Grosscichliden. Bede.
* Grzegorz Soszka i Krzysztof Teisseyre, 1990, Moje hobby. Akwarium, Watra, Warszawa – fot. 24.
* David Wong, 1997, Aequidens sp., www.cichlidae.com.
I jeszcze jedno. Dlaczego mogłem wątpić w słuszność wydawnictwa Mergus? Otóż ich książki są wspaniałe, ale … nic nie jest doskonałe na tym padole łusek. Spójrzmy, jakie zdjęcie sąsiaduje z tekstem o Crossocheilus siamensis, w I-szym tomie (str. 419) oraz w Foto-Indeksie. Przecież to nie jest prawdziwy grubowarg syjamski (albo „kosiarka”, zgrzytliwi aquainternauci!). Dalej – paski pod opisami Cichlasoma facetum i „Cichlasoma” managuense zostały zamienione. Patrz – tom I, str. 688-689 i dolna linijka w podpisach w Foto-Indeksie, na str. 721 i 752. Howgh!
Krzysztof Teisseyre
Warszawa
Liczba wyświetleń: 79