Od momentu rozpoczęcia mojej przygody z pielęgnicami z jeziora Tanganika, podobały mi się ryby z rodzaju Cyprichromis. Oglądając zdjęcia w książkach i na stronach www, byłem zafascynowany kształtami i kolorami tych rybek. Pierwsze, co mnie niesamowicie urzekło, to duża ilość odmian geograficznych tych ryb. Szczególnie zwracały moją uwagę Cyprichromis leptosoma i Cyprichromis pavo. Zwłaszcza te pierwsze mogą się poszczycić niesamowitą zmiennością kolorów płetwy ogonowej i grzbietowej. Po wizualnej fascynacji przyszedł okres szukania informacji na temat hodowli tych ryb. Co mnie zaskoczyło – różni autorzy podkreślali dwie rzeczy ważne przy hodowli cyprichromisów. Pierwsze, to mały pyszczek, który sprawia, że muszą dostawać drobny pokarm i mają niestety problemy z wychowywaniem młodych, oraz to, iż ryby te nie pobierają pokarmu z dna. Czytając różne artykuły, rozpocząłem jednocześnie poszukiwania moich wymarzonych rybek. Po pewnym czasie dotarłem do dwóch źródeł, z których mogłem je otrzymać, jednak dwukrotnie rozczarowały mnie ich kolory – ryby wyglądały całkowicie inaczej niż te, które do tej pory oglądałem na zdjęciach. Głównymi powodami słabego wybarwienia mogły być, moim zdaniem, dwa czynniki: pierwszy to chów wsobny, a drugi – złe karmienie.
Dopiero wycieczka do Berlina zaowocowała stadkiem (8 szt.) pięknych Cyprichromis leptosoma „Blue flash”. I choć wiedziałem, że jest to za małe stado, jednak liczyłem na szybkie rozmnożenie. Zakupione rybki miały już po 6-7 cm i bez problemu zniosły podróż do domu, gdzie na początku, wraz z Lamprologus ocellatus „Nkamba Bay”, trafiły do akwarium kwarantannowego (100 litrów), z którego miały być przeniesione do docelowego akwarium (375 litrów). Jakże byłem zaskoczony, gdy w 2 tygodniu kwarantanny zobaczyłem pierwszy raz tarło moich nowych pupili! Tarło odbywało się w toni; samiec pięknie prężył się do samiczki. Lekko kładąc się przed nią drgał, ukazując piękne płetwy, by po chwili odpłynąć, aby porozstawiać inne ryby po kątach. Za chwilę wracał do samiczki ponawiając zaloty. Kiedy samiczka była gotowa, wypuszczała po jednym bardzo dużym ziarenku ikry i, obracając się, brała je do pyska. Zapłodnienie u Cyprichromis następuje w momencie, kiedy samiec, prężąc się przed samicą, pokazuje jej płetwy brzuszne, gdzie na końcach znajduje się mała, żółta plama, imitująca ikrę. Samiczka, próbując złapać fałszywą ikrę, pobiera nasienie, które samiec wypuszcza w czasie zalotów, przez co zapłodnienie zachodzi w pyszczku samiczki. Pierwsze tarła rybek zazwyczaj są bardzo małe i ilość młodych nie przekracza zazwyczaj 6-8 szt., a często i mniej. Po dorośnięciu samiczki bez problemu wypuszczają po 15-20 szt. młodych. Moja pierwsza „mamusia” nosiła dzielnie 6 ziarenek ikry. Po trzech tygodniach kwarantanny wszystkie rybki przeniosłem do akwarium docelowego.
Małe leptosomy odkrywają świat
Aby jednak do tego doszło, samiczka musi w pełni rozwinięte młode wypuścić z pyska. Zaobserwowałem tutaj ciekawą rzecz, która co pewien czas się powtarza. Chodziło wówczas o wypuszczenie młodych przez samiczkę, która nosiła ikrę po raz pierwszy. Ponieważ nie odławiałem jej do innego akwarium, potrafiła ona – w obawie przed zjedzeniem narybku przez inne ryby – o kilka dni dłużej nosić swoje młode. Kiedy jednak pierwsze młode zostały przez nią wypuszczone, inne inkubujące samiczki zaczęły wypuszczać swoje małe. Trwało to przez następne trzy-cztery godziny. Taka sama sytuacja powtarzała się, kiedy po dłuższym czasie znowu dochodziło do tarła i kilka samiczek inkubowało ikrę. Zawsze wypuszczenie małych następowało w jednym dniu, choć czas zapłodnienia mógł różnić się o cztery, czy też więcej dni. Za pierwszym razem, bojąc się o zaduszenie maluchów, gdy minął tydzień od oczekiwanego terminu wypuszczenia, wyłowiłem samiczkę do innego akwarium, gdzie jeszcze tego samego dnia wypuściła młode. Po przeniesieniu „mamusi z dzidziusiami” do akwarium ogólnego, inne samiczki jeszcze tego samego dnia wypuściły swoje młode.
Aktualnie nie odławiam samiczek. Problem z wypuszczeniem powtarza się tylko wtedy, gdy od dłuższego czasu nie ma nowych małych, a już przebywające w akwarium podrosły na tyle, aby być postrzegane przez inne ryby jako osobniki dorosłe.
Maluchy po wypuszczeniu trzymają się razem, tworząc małą chmurkę. Przez pierwsze 2 tygodnie nie odpływają z miejsca wypuszczenia, trzymając się bardzo blisko siebie. Po tym czasie pojedyncze osobniki zaczynają przyłączać się do swojego starszego rodzeństwa. Tworzą się wtedy nowe grupy, odważnie pływające po całym akwarium.
Towarzysze w akwarium
Aktualnie z Cyprichromis żyją w moim akwarium: Xenotilapia sp. „Ndole, Xenotilapia ornatipinnis i Paracyprichromis nigripinnis. Jest to akwarium o wymiarach 150*50*50, które będzie wkrótce zmienione na 200*70*50. Dzięki tej obsadzie, samiczki mogą przebywać w jednym akwarium przez cały okres – od inkubacji do wypuszczenia młodych. Ani Xenotilapia, ani Paracyprichromis nie są zagrożeniem dla młodych Cyprichromis, które dobrze karmione bardzo szybko dorastają.
Inaczej się rzecz miała, kiedy próbowałem połączyć te rybki z muszlowcami. Zarówno Lamprologus ocellatus, jak i Laprologus signatus zabijały maluchy, przy czym Lamprologus ocellatus polował na nie, a Lamprologus signatus zabijał je natychmiast po tym, jak nieświadome niebezpieczeństwa wpływały w jego rewir. Sam też bez przerwy wyprowadzał swoje młode. Dlatego uważam, że najlepsi towarzysze do akwarium z leptosomą, to ryby z grupy Ectodini – takie, jak: Xenotilapia, Callochromis, Asprotilapia, Ectodus czy Enantiopus (ponieważ przebywają głównie na dnie). Co do długości akwarium, to proponuję, by wynosiła co najmniej 130 cm. Przy mniejszym akwarium, rybie tej będzie brakowało miejsca do pływania oraz na rewiry dla samców. Sam trzymam je w akwarium o długości 150 cm i tylko dwa dorosłe samce są w pełni wybarwione i zajmują swoje rewiry. Na początku małe, wybarwiające się samce są akceptowane, jednak w czasie, gdy dorastają do 6-7 cm zaczynają być obiektem zaciekłych ataków. Należy wtedy odłowić zdominowane samce, by nie zostały zamęczone – z tego względu zdecydowałem się na zmianę akwarium na większe, o powierzchni dna 200×70 cm, w którym, jak sadzę, więcej samców będzie miała możliwość zająć rewiry. Co do agresywności Cyprichromis wobec innych gatunków w akwarium – taka rzecz po prostu nie występuje. Może tylko w czasie tarła samiec odgania inne ryby, co jest jednak normalne u większości pielęgnic. Młode Paracyprichromis i młode muszlowce nie padają łupem dorosłych Cyprichromis.
Żywienie i opieka w akwarium
Jak na wstępie wspomniałem, Cyprichromis ze względu na swoje małe pyski muszą dostawać odpowiednio mały pokarm. Szczególnie trzeba dbać tutaj o narybek. Najlepszymi dla nich pokarmami są świeżo wyklute solowce oraz mikrowęgorek (nicienie „Mikro”). Pokarm pyłowy w tym wypadku sprawdza się gorzej, z dwóch względów. Po pierwsze, taki pokarm rozpływa się, a na początku małe trzymają się raczej jednego miejsca. Po drugie, może szybko opaść na dno, z którego rybki, zarówno małe, jak i duże, raczej nie jedzą. Dlatego już od pierwszego dnia od wypuszczenia młodych z pyska samicy, przygotowana powinna być hodowla artemii. Bardzo przydatna jest też hodowla mikrowęgorka, który najlepiej sprawdza mi się przy karmieniu nie tylko małych Cyprichromis leptosoma. Szczególnie pierwszy tydzień dla młodych jest bardzo ważny, gdy jeszcze boją się odpływać w głąb akwarium, by zdobyć pożywienie. W tym czasie dorosłe Cyprichromis karmię zarówno oczlikami, dorosłą artemią, rozwielitkami, oraz rozkruszonymi pokarmami sztucznymi. Większość pokarmów to pokarmy oparte na spirulinie. Ponieważ dno (piasek) przesiewają u mnie ksenotilapie, nie boję się o potencjalne rozkładanie się resztek pokarmu. Przy braku mieszkańców dna, trzeba wyszukiwać takiego pokarmu, który jak najdłużej pływałby po powierzchni. Ważną rzeczą jest też woda, zarówno jej regularna (np. raz na 2 tygodnie), podmiana, oraz temperatura i odpowiednie parametry.
Opracowanie
Marcin N.
Liczba wyświetleń: 40